niedziela, 25 listopada 2012

Oblivion



bieganie po lekarzach zaowocowało ciekawym zdjęciem.zupełnie poważnie, mam dosyć odwiedzin w białych czterech ścianach, gdzie jedynym zapachem jaki czuć jest woń lekarstw i wszechobecnych chorób.
dzisiejsza niedziela zdecydowanie należy do jednej z bardziej leniwych. powoli ogarnia mnie świąteczna gorączka, już obmyślam dekoracje. muszę się czymś ratować, gdy za oknem aura pewnie nie będzie sprzyjała tej atmosferze.




wtorek, 20 listopada 2012

insp/mix

z racji miesięcznych praktyk, mam nieco więcej czasu niż zwykle (choć matma rozszerzona pozostawia wiele do życzenia), więc w ramach rekonwalescencji inspiracyjnej, siedzę od dwóch godzin i przeglądam maaaasę profili/kampanii/edytoriali. stwierdzam, że dobrze by było mieć mały kącik z inspiracjami w pokoju, żeby codziennie na nie zerkać, nabierać świeżych pomysłów (muszę zaopatrzyć się w papier foto). czas zacząć działać. muszę jeszcze znaleźć chwilę dla zenita.








    

i wish i could have such photos one day


czwartek, 15 listopada 2012

Wczorajszy dzień nie był taki zły jak mógłby się prędzej wydawać. Egzamin na prawo jazdy zdany.
Siedzę i stwierdzam, że nic się u mnie nie rusza, tkwię w stałym miejscu. Najwyższy czas to zmienić. Moje poprzednie (niejednokrotne) wywody na ten temat kończyły się fiaskiem.  Może wreszcie nazbiera się we mnie siła, która sprzeda mi kopniaka i ruszę do przodu. Wbrew pozorom to takie trudne.









wtorek, 13 listopada 2012

Looking for better days

Jak coś się sypie, to reszta leci tym samym ciągiem. Taka jest kolei rzeczy w moim przypadku. Choroba, ruchy ograniczone szwami, a do tego jeszcze egzamin na prawo jazdy (zdam, nie ma co). Dzisiaj leżę cała rozłożona na łopatki,ale jutro zapewne czeka mnie cudowne ozdrowienie. Jest świetnie.
Odkopałam parę zdjęć z ręki Pauliny.







wtorek, 6 listopada 2012

W końcu znalazłam chwilę, żeby tu zajrzeć. Niestety powód mojego wolnego czasu nie jest już taki miły.
Wczoraj, po raz pierwszy odwiedziłam gabinet chirurgiczny. Moja przygoda z odwiedzinami w szpitalu jest bardzo uboga- ostatni raz byłam w wieku 2 lat na pobraniu krwi (nie liczę ręki w gipsie, bo tam nie ingerują głębiej w moje ciało!). 
Mój pierwszy raz na stole u chirurga wspominam, o dziwo, miło- podśpiewywanie sobie, zagadywanie pielęgniarki i wciąganie w rozmowę od czasu do czasu chirurga, a na dodatek machanie nogami w ramach odstresowania się- zapewne nie uznali  mnie za normalną. Jednak teraz, ciągłe siedzenie z wyprostowanymi plecami, nieudane próby zaśnięcia w nocy (w żaden sposób nie mogłam się ułożyć) no i te nieszczęsne szwy na plecach- okropność. Należę do ludzi wszystko robiących szybko. Teraz, powolne poruszanie się, schylanie sprawia mi wieeeelką trudność. No nic, za tydzień się skończy!

Zostawiam Was z ostatnimi zdjęciami ( wykonanymi przeze mnie, jak i z tymi na których to ja jestem).

fot: ja




fot: Paulina